W szarości dni, ciemnościach myśli mych
dwa wilki gryzą się, nie widzą się.


To zwierzęcy instynkt podjudza je,
jeden spokoju a drugi krwi rozlewu chce,
u jednego serca strzęp a drugi głodny jest i chce jeść.


Dwa wilki w sobie mam,
budzą lęk i strach,
żywiąc się tym co im dam,
karmię oba, dlatego,
że zdecydować się ciężko nam,
studząc smutek, podgrzewam chęci żar.


Wilki dwa a włos ich to czerń i biel jest,
jeden całą mą uwagę by chciał,
drugi na swej drodze nie chce, by ktokolwiek stał,
to instynktu zew,
to jest wilczy śpiew,
oczy ich wypełnia żal i gniew.


Jeden chęci widzi smierć,
drugiego zaś pogłaskać chcę,
jeden szarpie,
drugi ignoruje mnie,
dwa wilki w sobie mam,
jakże to jest chwiejny stan.