Miało być pięknie, była miłość i było to coś.
Słowa były mocne, było, kocham i radość.
I było jeszcze coś…
Pieprzona różnica zdań.
I jej łatwość w doprowadzaniu do pożegnań.

W odróżnieniu od spotkań nie znoszę rozstań.
Zwłaszcza takich, kiedy chcesz powiedzieć — zostań !
I tych wszystkich związanych z nią doznań.
Smutku, przygnębienia i te cholerne wspomnienia.

Czasem jedno lub dwa zdania za dużo
i wszystko się zmienia, jakby zatrzęsła się ziemia.
I teraz kiedy myślami się cofam, to szlag mnie trafia.
Że nigdy nie wiesz jak mocno trzymać się uczucia.

Bo kiedy zbyt napięta gałąź, to pęka pod wpływem ciśnienia.
Ale kiedy jest za słabo trzymana, to ucieka.
Więc, z jaką siłą miłość się uprawia ?
A może to nie kwestia trzymania…

Może to kwestia przytulania ?
Jeżeli tak, to zabrakło tego podczas pożegnania.
Jeżeli tak, to na pewno nie doszłoby do rozstania.
Jeżeli tak, to wiedz, że myślę o Tobie „za każdym razem”, kiedy kończę zdania.