W ten deszczowy i pochmurny dzień.
Stałem i patrzyłem, jak odchodzisz w cień.
Strugi deszczu spływały mi po skroni,
mieszając się z moimi łzami.
Zalany deszczu kroplami,
zrozumiałem znaczenie słowa zakochani.
Tak się kończy historia z prawdziwymi amorami.
Nazywasz mnie szalonym.
A ja byłem Ciebie spragnionym.
Nazywasz mnie szurnięty.
A kto inny by przeszedł z Tobą te zakręty.
Ja naprawdę nie wiem, co się stało...
Między pierwszym a ostatnim dniem coś się jednak namieszało.
Wtedy, kiedy ten deszcz z nieba tak się lał.
Stałem w jego strugach i poczułem ...żal.
Krzycząc w stronę nieba, mocniej przywal !
Nazywasz mnie draniem.
Rzucając we mnie niejeden kamień.
Nazywasz mnie chamem.
Pokazując, kto jest moim rywalem.
Przecież dobrze wiesz, jak ja na to reaguje.
Przecież dobrze wiesz, że ich zdeklasuje.
I choćbym miał zostać ukamieniowany.
To i tak nie zaistnieją we mnie żadne zmiany.
Będę dalej w Tobie zakochany.
Nazywasz mnie wariatem.
A przecież byłaś dla mnie całym światem.
Cały czas wychodzisz do mnie z atakiem.
A przecież byłem Twoim afrodyzjakiem.
Tamtego dnia nie sądziłem.
Że po raz ostatni z Tobą czas spędziłem.
Jeżeli zwariuje, kiedy powiesz NIE !
To niech będzie to mój ostatni dzień !
Nie chcę spędzić reszty życia w gniewie !