Gdy minuta stanie się godziną.
Nasze ścieżki znów się zejdą.

Wszystko jest owiane wielką nadzieją.
Mimo iż mówią, że nadzieja to głupich matka.

To ja i tak będę wierzył do ostatka.
Będę wierzył, że nas to znowu spotka.

Znów się zejdzie Twoja i moja droga.
Droga, która nie wiem, jak jest długa.

Droga, na której brakuje drogowskazu.
Choćby jednego znaku, znaku od Boga.

Tylko to przeczucie, którego nie ma końca.
Przeczucie, które powoduje, że nie odczuwam strachu.

Przeczucie, które pcha mnie wciąż do przodu.
Jak wiatr, dmucha w żagle mojego statku.

Nie raz przecieram oczy pełne piasku.
Bo już cierpię z powodu łez braku.

W tej tęsknocie i smutku jestem już tyle czasu.

Ale znajdę Cię, znowu
Na przełomie fali
Znajdę Cię, może inną
Pomiędzy snami
A może taką samą.

Spojrzę w kosmos,
zapytam gwiazd,
może usłyszę Twój głos…
Może będę miał to szczęście, ten fart…

Ale znajdę Cię !
To było zbyt silne.
Ty kochasz tak jak ja lubię.
Utkwiło w sercu i to nie minie.

Jeden trop, choćby włos.
Znajdę Cię ! Choćby miało to być piekło.
Znajdę Cię ! Wejdę tam, słowo się rzekło !